Warszawa, 4 listopada 2022 r. – W odpowiedzi na oczekiwania pracowników polskie przedsiębiorstwa od kilku lat intensywnie szukają najlepszych rozwiązań w zakresie zdalnego i hybrydowego modelu pracy. Okazało się to poważnym wyzwaniem zarówno dla liderów, jak i pracowników muszących odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jak wynika z przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte raportu Stan pracy hybrydowej w Polsce. Doświadczenia i oczekiwania pracowników, niemal trzy czwarte organizacji wdrożyło jasne regulacje dotyczące pracy zdalnej i hybrydowej. O znaczeniu tych kwestii dla zatrudnionych świadczy, że aż 46 proc. respondentów deklaruje, że decyzja o zwiększeniu liczby dni obowiązkowej obecności w biurze skłoniłaby ich do zmiany pracodawcy.
Po okresie eksperymentowania przez wiele firm w Polsce z różnymi strategiami dotyczącymi zdalnego i hybrydowego modelu pracy stało się jasne, że takie realia wymagają wykształcenia nowych sposobów zarządzania na poziomie organizacji i zespołów. W badaniu Deloitte Stan pracy hybrydowej w Polsce. Doświadczenia i oczekiwania pracowników respondenci najczęściej wskazywali 3 dni pracy zdalnej tygodniowo jako preferowany model pracy biurowej – tak uważało 24 proc. pytanych.
– Polskie przedsiębiorstwa od kilku lat intensywnie eksperymentują, szukając najlepszych rozwiązań w zdalnym czy też hybrydowym modelu pracy. Nasze ogólnopolskie badanie stanu takich sposobów wykonywania obowiązków służbowych pokazuje, że nadal wiele organizacji pracujących w ten sposób nie zadbało o wprowadzenie jasnych reguł, co często przekłada się na niezadowolenie pracowników. To tym bardziej istotne, że możliwość pracy zdalnej w wymiarze przynajmniej 40 proc. czasu jest dla pracowników bardzo ważna. Pokazuje to też jednoznacznie, dlaczego ten model wymaga dalszego rozwoju – mówi John Guziak, partner, lider Human Capital, Deloitte.
Zasady ułatwiają pracę hybrydową pracownikom i pracodawcom
Jak wynika z raportu Deloitte, upowszechnienie możliwości pracy spoza biura wymaga wdrożenia odpowiednich zasad i regulacji. Określony regulamin jest znacznym ułatwieniem zarówno dla pracowników, jak i pracodawców. Zdecydowana większość (73 proc.) respondentów deklaruje, że w ich organizacjach wprowadzono takie zasady. Przeciwnie wskazał co czwarty pytany. Najczęściej odpowiednie regulacje pojawiają się w firmach z branży technologicznej (87 proc.), a nieznacznie rzadziej w przedsiębiorstwach finansowo-ubezpieczeniowych (82 proc.) oraz oferujących usługi Shared Services (74 proc.).
– Formalizując obowiązujący w danej spółce model pracy hybrydowej lub też planując wdrożenie takiego modelu w organizacji, należy brać pod uwagę nie tylko preferencje zespołu co do modelu pracy, ale też przepisy prawa, które odnoszą się do pracy zdalnej i które dotyczą m.in. sposobu jej ustalania, grup nią objętych czy też zasad komunikowania się pracodawcy ze swoim hybrydowym zespołem – mówi Katarzyna Sarek-Sadurska, partner, radca prawny, Deloitte Legal.
W badaniu Deloitte widać jednocześnie, że w organizacjach, które wprowadziły zasady dotyczące pracy hybrydowej, z ich obowiązywania niezadowolonych jest blisko jedna piąta pytanych. Najczęściej jest to motywowane brakiem możliwości wypowiedzenia się na temat modelu pracy (38 proc.), jak również brakiem wypracowania regularnego rytmu pracy, na co wskazywała jedna trzecia respondentów).
Możliwość pracy zdalnej kluczowa przy wyborze pracodawcy
Podczas ustalania zasad pracy hybrydowej istotne jest, aby dostosować je również do oczekiwań zespołu. Odpowiedzi respondentów w badaniu Deloitte pokazują, że najbardziej preferowanym modelem jest podział na 2 dni w biurze oraz 3 dni zdalnie. Jednocześnie najwięcej odpowiadających twierdzi, że taki model zapewnia im możliwość najbardziej efektywnego wykonywania swoich obowiązków i współpracowania z innymi.
Istotne jednak jest odpowiednie dopasowanie działań w zależności od miejsca wykonywania obowiązków i sprawdzenie, które aktywności sprawdzają się lepiej w biurze, a które podczas pracy zdalnej. 41 proc. ankietowanych oceniło bowiem indywidualną pracę jako bardziej efektywną podczas pracy zdalnej. Natomiast 39 proc. wskazuje biuro jako lepsze miejsce dla współpracy z swoimi zespołami oraz zauważają, że zaangażowanie współpracowników jest wtedy wyższe.
– Co niezwykle istotne, możliwość pracy zdalnej jest dla pracowników jednym z decydujących czynników podczas wyboru pracodawcy. Blisko połowa respondentów, aż 46 proc., deklaruje, że decyzja o zwiększeniu liczby dni obowiązkowej obecności w biurze skłoniłaby ich do zmiany firmy. Jednocześnie ponad 30 proc. odpowiadających byłoby w stanie zrezygnować z części wynagrodzenia, aby uzyskać lub zachować możliwość pracy zdalnej w zadowalającym wymiarze dni – mówi Zbigniew Łobocki, senior manager, Human Capital, Deloitte.
Jak wskazują wyniki badania Deloitte, praca w modelu hybrydowym lub zdalnym ma wiele zalet. Respondenci jako największe z nich wskazali oszczędność czasu ze względu na brak konieczności dojeżdżania do biura (78 proc.) oraz możliwość większego skupienia się na pracy (50 proc.). W czołówce wybieranych odpowiedzi znajdowała się również możliwość elastycznej pracy, co daje pole do załatwienia ważnych prywatnych spraw (43 proc.), a po 22 proc. zyskały wskazania dotyczące mniejszych wydatków na dojazdy oraz możliwość mieszkania w większej odległości od miejsca pracy.
Mimo wszelkich zalet, praca zdalna w pełnym lub częściowym wymiarze ma też wady. Wśród najczęściej wymienianych przez respondentów znalazły się te dotyczące: osłabienia relacji i zaufania w zespole, co z kolei wpływa na szybkość i efektywność procesów, a także mówiące o braku możliwości wyczucia nastrojów pracowników i nieformalnej wymiany informacji. Wśród szczególnych wyzwań znalazły się wdrożenie i angażowanie nowych pracowników.
Kluczowe – ustanowienie zasad, świadome wsparcie i likwidacja luki w oczekiwaniach
Wyniki badania Deloitte potwierdzają, że model pracy hybrydowej lub zdalnej pojawił się w większości organizacji w Polsce. Jednocześnie konkretne oczekiwania i wykształcone postawy pracowników sprawiają, że nie wystarczy po prostu wprowadzić takiej możliwość wykonywania obowiązków służbowych. Musi ona być dobrze zorganizowana, z jednoczesnym uwzględnieniem zmian w prawie pracy, które na pracodawców będą nakładały konkretne obowiązki.
Pracownicy powinni mieć świadomość, dlaczego mają pojawiać się w biurze i jakie konkretnie zadania powinni w nim wykonywać. Należy też zlikwidować rozbieżności między ich oczekiwaniami w zakresie wsparcia pracy zdalnej i hybrydowej a tym, co oferują pracodawcy. W obliczu rosnącej inflacji i kosztów energii, respondenci oczekują w tym zakresie przede wszystkim troski o bardzo wymierne kwestie, dotyczące np. dofinansowania ponoszonych kosztów.
– Nowe realia dotyczące upowszechnienia pracy zdalnej i hybrydowej wymagają wprowadzenia w życie całkiem nowych praktyk i terminów. Można tu wymienić np. Dzień Zespołu, kiedy wspólnie jesteśmy w biurze czy Wyspę Zespołu, gdzie możemy się spotkać i razem pracować. Należy pamiętać, że hybrydowa organizacja pracy koncentruje się na zespołach, podczas gdy biura wciąż pozostają dostosowane do pracy indywidualnej. Co więcej, praca hybrydowa wymaga bardziej intencjonalnego działania ze strony kadry menadżerskiej, która musi w sposób celowy planować różnego rodzaje interakcje – mówi John Guziak.
Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.
W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.
Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.
Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.
Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.
Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.
Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.
Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.